Grę Franko: The Crazy Revenge PL uruchamiaj przez kliknięcie w plik #start.bat
Mam wielki sentyment do tej gry. Sentyment potrójny nawet - po pierwsze, grałem w nią jeszcze na mojej ukochanej Amidze 1200. Po drugie, jest to gra polska. Po trzecie - jej akcja dzieje się w Szczecinie, a więc w mieście, w którym przyszło mi mieszkać przez 5 lat. Wiecie, jakie to uczucie, rozpoznawać w grze miejsca, w których się było/ulice, którymi się pomykało do podstawówki? Czad! Grę rozpoczynamy (zaznaczam - opisuję…
Czytaj więcej
Mam wielki sentyment do tej gry. Sentyment potrójny nawet - po pierwsze, grałem w nią jeszcze na mojej ukochanej Amidze 1200. Po drugie, jest to gra polska. Po trzecie - jej akcja dzieje się w Szczecinie, a więc w mieście, w którym przyszło mi mieszkać przez 5 lat. Wiecie, jakie to uczucie, rozpoznawać w grze miejsca, w których się było/ulice, którymi się pomykało do podstawówki? Czad! Grę rozpoczynamy (zaznaczam - opisuję wersję PC-tową, którą możecie ściągnąć z naszego serwisu) od ustawień typu dźwięk, włącz/wyłącz joystick, rozdzielczość i inne kosmiczne opcje. Oczywiście nas, jako starych wyjadaczy ;) interesuje tylko przycisk START. Po naciśnięciu go powinniśmy zobaczyć intro, ale ponieważ nie stwierdziłem jego obecności w wersji z serwisu, pokrótce opowiem jego treść. Otóż dwaj przyjaciele - Franko i Alex - przechodzą przez pewne brudne, zniszczone osiedle Szczecina. Jak nietrudno zgandąć, zostają napadnięci przez bandę, która znowu stanowi część większej bandy. Szefem całej tej organizacji pseudomafijnej (wiecie, zbieranie haraczy od rozmaitych panów Zenków spod budki z piwem/sklepu z winem itp.) jest niejaki Klocek, jak dowiadujemy się z nawiązanego dialogu. W wyniku bójki, do jakiej dochodzi parę słów później, jeden z przujaciół ginie. Drugi zamierza go pomścić. Kto mści kogo - a to już zależy od naszego wyboru, mimo, że z wprowadzenia wynika, iż mścicielem jest Franko. Rozpoczyna on swą krucjatę od osiedla Słonecznego (o ile się nie mylę, zaraz koło przystanku autobusu A). Tak mniej więcej wygląda fabuła, jak na typowe uliczne mordobicie moim zdaniem całkiem niezła. Czas na szczegóły techniczne. Szczerze mówiąc, to nawet biorąc pod uwagę wiek tej produkcji, grafika i dźwięk rozczarowywują. Nawet w wersji PC. Faktem jest, że krew i flaki leją się po prostu strumieniami, a tłuczeni przez nas bandyci klną siarczyście. Właśnie - postacie! Naszych adwersarzy jest mnóstwo. Począwszy od zwykłych, ulicznych dresów, skinów i tym podobnego tałatajstwa, przez policję (!), mistrzów karate, ekshibicjonistów z zielonymi irokezami (także na głowie) oraz panienki lekkich obyczajów (sic!) po napakowaną gwardię przyboczną samego Klocka. Ale tak po prawdzie, różnice są tylko kosmetyczne. Dobra, dobra - nad niektórymi trzeba się dłużej pomęczyć, a taki np. karateka jest trochę szybszy niż menel. Ale to chyba jedyne różnice. Poza tym dłużej męczyć trzeba się nie tyle z tymi, co pojawiają się później, co każdy poziom - jest ich 3 o ile dobrze pomnę - podnosi trochę poziom trudności. Rozgrywka polega na ciągłym parciu naprzód i młóceniu wszystkiego, co się rusza. Do dyspozycji mamy kilka ciosów typu kopnięcie, kopniak z wyskoku, lufa w zęby itp. Można też założyć dźwignię, a tu też jest kilka kombinacji - zależnie od tego, który klawisz kierunkowy naciśniemy po założeniu dźwigni, postać wykona inny cios, np. kilka razy walnie z kolanka w czółko przeciwnkia lub po prostu przerzuci go/ją przez ramię. I tak do śmierci frajera. My sami też nie jesteśmy nieśmiertelni, ale mamy tę przewagę, iż posiadamy nie jedno, a 3 życia. Na dole ekranu znajdują się - od prawej - miernik energii, licznik denatów (ludzi, których zatłukliśmy na śmierć) oraz ilość pozostałych żyć. Gdy zabijemy 100 ludzi, dostaniemy dodatkowe życie - a w ciągu gry można ich zatłuc nawet około 300 (rekord mojego kolesia - widziałem na własne oczy! - wersja amigowska). Więc idziemy, idziemy, tłuczemy, tłuczemy, potem znowu idziemy... Pod koniec planszy przeprowadzamy niesamowicie entelegjentną rozmowę z bossem i też go tłuczemy. Tu następuje lekka odmiana - wsiadamy w malucha i rozjeżdżamy ludzi! Za to dostajemy energię, a jeśli nabijemy sobie jej wystarczającą ilość, możemy nawet zdobyć dodatkowe życie. Uważajcie na babcie i kobiety z dziećmi - za przejechanie ich zabierają chyba z połowę energii! Potem kolejna plansza, boss, maluch, idziemy, tłuczemy i tak w kółko aż do Klocka... Potem całkiem fajne outro, ukazujące Franko odchodzącego w dal i kilka linijek tekstu. Siekiera, motyka, kolejna gra odbębiona. Co takiego jest w tej gierce? Dość prostj przecież, typowej i nietęgo zrobionej? Ja nie wiem. Wiem tylko, że muszę już konczyć, bo coś znowu wzywa mnie na osiedle Słoneczne... Time to kick some serious ass...
Zwiń
Musisz być zalogowany by komentować.